środa, maja 09, 2018

Misja Biblioteka(rz)

Misja Biblioteka(rz)
  Z czym kojarzy się Wam dzisiejsza data? Hmm...z ciężkim czasem pomajówkowym?:P No taaak... też... ale nam książkolubom 8 maja powinien kojarzyć się jeszcze z czymś :)

  Mianowicie, dziś w całej Polsce obchodzony jest Dzień Bibliotekarza i Bibliotek 💗
Nie lada ciekawostką jest to, że najstarsze wzmianki o zawodzie bibliotekarza pojawiły się jeszcze w czasach starożytnych :) Zawód z tradycją, prawda?


  Dziś jest właśnie ten dzień, kiedy możemy podziękować naszym zaprzyjaźnionym Bibliotekarkom i Bibliotekarzom (boszzz chyba nie znam żadnego) za świetną robotę, którą wykonują :)
To oni wprowadzają nas w cudownym książkowy świat i potrafią zachęcić do czytania jak nikt inny, nawet te najbardziej oporne osobniki.

  Bawi mnie to, że sporo osób błędnie postrzega Panie Bibliotekarki jako bardzo poważne, surowe i wiecznie uciszające wszystkich wokół kobieciny w golfach i garsonkach. O Kochani, my chyba chadzamy do zupełnie innych bibliotek!;) Panie Bibliotekarki, które ja znam to nowoczesne, wystrzałowe, kreatywne, pomysłowe, zabawne i do tego bardzo pozytywne babeczki! 

  Nie wiem jak Wy, ale ja mam cudowne wspomnienia związane z czasem spędzanym w bibliotece. Cisza, spokój, mnóstwo wspaniałych książek, niezwykła atmosfera i ten specyficzny zapach papieru. Taka wiecie trochę magia, szczególnie kiedy dopiero wkracza się w piękny świat literatury.


  Mam bardzo wielki sentyment do tych magicznych miejsc, jakimi są biblioteki i do zawodu bibliotekarza. Dlaczego? Z kilku powodów, jeden z nich jest taki, że moja Mama pracowała kiedyś jako bibliotekarka. Do tej pory bardzo lubię słuchać jak opowiada o pracy w bibliotece :) Poza tym  Mama przez cały okres ciąży plątała się między regałami pełnymi książek, także chyba można powiedzieć, że swoją miłość do literatury wyssałam z mlekiem matki ;) Niedaleko pada jabłko od jabłoni, ja również praktycznie całą ciążę spędziłam w towarzystwie książek, tyle że nie w bibliotece, a w księgarni. Także synu Bartoszu mama liczy na Ciebie ;) 

  Bibliotekarz, podobnie jak księgarz to trochę taki zawód z misją, to my stoimy na straży czytelnictwa, propagujemy je, dbamy o jak najwyższy poziom i podsuwamy czytelnikom jak najlepsze kąski literackie, przynajmniej ja tak czuję i dobrze mi z tym :) Ale nie o mnie tu dziś mowa, o księgarstwie pogadamy sobie 13 grudnia ;) 

Nam z Bartkiem udało się dziś zajrzeć tylko do jednej z bibliotek i osobiście złożyć Paniom życzenia, ale od czego mamy internety, zatem...

  Drodzy Bibliotekarze, dziękuję Wam z całego serca za upowszechnianie czytelnictwa i kultury słowa, za pomoc przy wyborze ciekawych tytułów, za zarażaniem miłością do literatury.
 Życzę Wam ogromnej satysfakcji z tego co robicie, nieprzemijającej pasji, regałów pełnych wspaniałych książek, a także sympatii i przyjaźni czytelników, którzy odwiedzają Wasze biblioteki.
  

Kochani, a my pamiętajmy o uśmiechu i dobrym słowie, kiedy zaglądamy do królestwa książek, nie tylko w te świąteczne dni takie jak dziś ;)

Całuję :*💚
I.


wtorek, kwietnia 24, 2018

Jak świętować to na całego!

Jak świętować to na całego!
  Każdy szanujący się czytelnik, książkoholik, mól książkowy lub miłośnik literatury (jak zwał tak zwał) dobrze wie cóż za wyjątkowy dzień odznaczyliśmy wczoraj w kalendarzu.
Oczywiście Światowy Dzień Książki i Praw Autorskich. Media społecznościowe, aż trzeszczały od książkowych życzeń, zdjęć i czytelniczych tematów. No i super!


  W takim razie co ze mną? Co roku o tej porze mój profil zasypany był książkowymi smaczkami, a wczoraj? Aż chciałoby się zapytać: Gdzieś zapodziała się Ty zaczytana dziewczyno? Hmmm? 
Czyżbyś zapomniała o najważniejszym święcie prawdziwego pożeracza książek? 
Nie, nie, nie i jeszcze raz nie!!! Skoro wczoraj było święto, to odpowiedź jest bardzo prosta. 
Ja po prostu ...świętowałam!!! :)


  Od rana kusiło mnie, aby zawinięta w koc ze stosem książek i kubkiem kawy celebrować ten wyjatkowy dzień, ale dobre czasy się skończyły i póki co taka rozpusta nie wchodzi w grę. No cóż trzeba było zatem zmodyfikować plan. Jak myślicie, jak i gdzie świętować może Matka Polka Książkowa? Już Wam odpowiadam - Kochani, jak się da i gdzie się da ;) 


  Razem z moim młodszym bąblem i Olą Piłsudską (bohaterką najnowszej książki Katarzyny Drogi) świętowaliśmy na całego...na spacerze, ...na ławeczce w parku, ...w kuchni przy garach, ...wieczorem przy usypianiu maluszka. Można? Można! I niech mi ktoś powie, że nie ma czasu na czytanie! Jestem dobrym przykładem na to, że można połączyć przyjemne z pożytecznym. A wiecie przecież, że ze mnie roztrzepaniec i szalona głowa, także skoro mogę ja, to w zasadzie może każdy :)


  Skoro jest święto, to powinny być i prezenty! Haaaaa! Jednak wczoraj zrobiłam wyjątek od reguły, obyło się bez kupowania i zamawiania książek. Oszczędna powiecie? A gdzie tam! Po prostu za mną baaardzo książkowy weekend, którego owocem jest wielka torba pełna dobra czytelniczego w postaci książek i wszelakiej maści zakładek :) Chyba na żadnych Targach nie obkupiłam się tak jak w tym roku ;) 

  Ale...ale...ale...żeby nie było :) Dzień Książki zaskoczył mnie mimo wszystko niebywale!
Pierwszą niespodzianką był mail od jednego z moich ulubionych wydawnictw. Pozdrawiam ciepło Od deski do deski . Aniu S, nawet nie wiesz jak zaczarowaliście wczoraj mój dzień! <3 
Drugą zaś była pewna ciekawa propozycja Beatki z bloga Za białym płotkiem, z którą znamy się już sporo czasu, bardzo się lubimy i wspieramy w naszych poczynaniach:) I wiecie co? Czuję, że wyjdą z tego niesamowite rzeczy!!! 


    Moja impreza czytelnicza zakończyła się grubo po północy z nosem w książce;) Zatem chyba było całkiem nieźle, kac książkowy jest, a w myśl zasady klin klinem, zabieram się za kolejną porcję lektur. 
Mam nadzieję, że Światowy Dzień Książki świętowaliście bardzo czytelniczo, w księgarni, w bibliotece, na spotkaniu autorskim lub gdziekolwiek indziej, oby wśród książek! I tego się trzymajmy!

Z czytelniczym pozdrowieniem!

I. :-*

środa, marca 14, 2018

KAPITAN JEST JEDEN!

KAPITAN JEST JEDEN!
    Kilka dni temu oglądając zmagania Jagiellonii z Lechem (WTF?!), przypomniała mi się pewna urocza sytuacja.Mianowicie, kibicując kiedyś na meczu gorąco i zagorzale z Lożą Żon (dziewczyny ściskam Was mocno), usłyszałyśmy za plecami komentarz jednego ze stadionowych bywalców : "...bo baby to chyba muszą skończyć specjalne studia, żeby zczaić co to spalony..."

No żesz! Co prawda trochę zajęło mi przetrawienie o co chodzi z tym spalonym, ale bez przesady!
Kompletnie nie rozumiem, skąd taka pewność, że babeczki nie kumają piłki, skąd taka pewność, że mecz to dla nas stado samców kopiących się po czołach i że przychodzimy na stadion tylko po to, żeby pogapić się, na zgrabne i umięśnione skądinąd, tyłki piłkarzy (no dobra tu nas macie :-P)??? 
No bez żartów kochani!Mam koleżanki, które ogarniają tabele i kibicują żarliwiej niż nie jeden facet.Serio serio.Aktywnie kibicujemy, przeżywamy, śpiewamy i zdzieramy gardła, szczególnie kiedy grają nasi ;-)

Z pewnością każdy kto zna mnie bliżej wie, że piłka nożna zajmuje ważne miejsce w moim sercu, a  już szczególnie pewien piłkarz ;-) Na swoje nieszczęście wielką sympatią do Niego zaraził mnie mój kochany M.

Młody, zdolny, ambitny, z ogromnym sercem i do tego cudownie skromny. O kim mowa? Oczywiście o Jakubie, o Jakubie Błaszczykowskim.Uwielbiam chłopaka!
Także kiedy tylko dotarły do mnie wiadomości, że szykuje się autobiografia Kuby, wiedziałam, że będzie moja już w dniu premiery! I tak też się stało.;-) Szczerze mówiąc rzadko sięgam po biografie, ale z sympatii i szacunku do Błaszczykowskiego zrobiłam wyjątek i wiecie co? Nie zawiodłam się. 



Zawsze miałam nieodparte wrażenie, że w odróżnieniu od większości swoich kolegów piłkarzy, Kuba bardzo ceni swoją prywatność. Rzadko pokazuje nam swoich bliskich, niewiele jest Go w mediach społecznościowych, nie wyskakuje nam co chwilę z reklamy, talk showu, bądź z tak zwanej lodówki. Za to pokazuje nam siebie w pełnej krasie na boisku, udziela się charytatywnie i owszem robi wiele hałasu, ale jedynie wokół swojej fundacji - Ludzki Gest, aby za jej sprawą pomagać na jeszcze większą skalę. Tym bardziej byłam ciekawa tego, co tak naprawdę znajdę w książce. 

Muszę przyznać, że początkowo byłam zaskoczona tym, że współautorką książki jest Małgorzata Domagalik. Skądinąd jedna z najbardziej znanych polskich dziennikarek prasowych i telewizyjnych.Kobieta błyskotliwa, inteligentna, znana z ciętego języka, jednak w żaden sposób nie związana z piłkarskim światem. Niektórym ciężko było przetrawić ten fakt, w zasadzie nie rozumiem dlaczego. Osobiście uważam, że Domagalik dotarła w zupełnie inne rewiry niż zrobiłby to typowy dziennikarz sportowy. Nie skupiła się na samej karierze Kuby, ale na tym jakim jest człowiekiem,  jak ciężko musiał pracować nad sobą, aby znaleźć się tu, gdzie teraz jest.



Tak naprawdę piłkarz po raz pierwszy publicznie opowiedział o sobie, o swoim o trudnym dzieciństwie, o buncie dorastania, o tragicznej śmierci ukochanej mamy, której jako dziecko był naocznym świadkiem i o zmierzeniu się z przeszłością. Ale także o rodzinie, przyjaźni, o relacjach z ludźmi oraz o swojej karierze sportowej,o kontuzjach i o ich następstwach.



W książce między fragmentami rozmów dziennikarki z Kubą, przeczytać możemy również co o piłkarzu mają do powiedzenia Jego najbliżsi, przyjaciele, ludzie ze środowiska piłkarskiego (żona Agata, brat Dawid, babcia Felicja, przyjaciel z boiska i nie tylko - Łukasz Piszczek, osoba, która zaszczepiła w Kubie miłość do piłki nożnej i od początku wspierała Go - wujek Jerzy Brzęczek, ponadto Jurgen Klopp, Franciszek Smuda, Adam Nawałka, raper Eldo i wielu innych).



Podczas lektury trafimy na wiele wzruszających momentów, które potwierdzają tylko fakt, że Jakub Błaszczykowski jest fajnym, skromnym facetem o wrażliwym, dobrym i ciepłym sercu.
Pomimo, iż Kuba miał naprawdę pod górkę, mimo wielkiej rodzinnej tragedii i niełatwego dzieciństwa, udało mu się spełnić marzenia i dojść na sam szczyt. Od kopania w piłkę na podwórku w Truskolasach, dotarł do Borussi Dortmund - jednego z najlepszych europejskich klubów oraz reprezentacji Polski z opaską kapitana (nie będę zgłębiała tematu, bo niepotrzebnie podniosę sobie ciśnienie, ale jak dla mnie KAPITAN JEST JEDEN - KUBA - tyle w temacie).



Cóż mogę rzec po dwóch wieczorach spędzonych z "KUBĄ"?
Małgorzacie Domagalik, niektórzy zarzucali, że za bardzo słodziła i była mało obiektywna w stosunku do piłkarza, no cóż...ze mną byłoby podobnie.Nic na to nie poradzę (i w sumie nie chcę), że Błaszczykowski skradł moje serce i jako rewelacyjny piłkarz, ale też i jako wspaniały człowiek.

Historia Kuby opisana w książce dowodzi, że nawet po tak wielkiej tragedii, po tylu kopniakach od losu, człowiek jest w stanie podnieść się, pójść do przodu i osiągnąć sukces, szczególnie kiedy ma ogromne wsparcie bliskich.Od razu na myśl nasuwa mi się moje motto życiowe :" Co cię nie zabije, to cię wzmocni".




                    
Kuba swoją postawą udowadnia, że nie ma barier do niepokonania, a ciężką pracą i dużą dawką pokory, można osiągnąć wiele i odnaleźć szczęście, zarówno w życiu rodzinnym, jak i zawodowym.

"Wydaje mi się, że moja historia może komuś pomóc i dodać wiary w siebie. Dlatego warto podzielić się nią z innymi, a nie wszystko trzymać dla siebie".

I bardzo słusznie! Bo po przeczytaniu tej autobiografii, utwierdziłam się tylko w przekonaniu, że Jakub Błaszczykowski to prawdziwy wojownik, twardy fajter, który nigdy nie odstawia nogi na boisku, a równocześnie bardzo fajny facet, skromny, z wielkim sercem, który może być motywacją i wzorem dla innych.




  Według mnie "KUBA" to taka książka z przesłaniem, aby nie poddawać się za łatwo, wierzyć w siebie, we własne siły i umiejętności. Mimo przeszkód dążyć do wyznaczonych celów, omijać przeszkody, które czasami wydają się nie do pokonania. Nie bać się marzyć i otworzyć serce na drugiego człowieka. 

No to polukrowałam na całego, ale nic nie poradzę na to, że mam słabość do Kuby.

Podczas każdego meczu kibicuję mu jak szalona i trzymam za Niego kciuki najmocniej na świecie, bo to zuch chłopak! :-)



Ściskam!

I. :-)

Tytuł: "Kuba"
Autor: Małgorzata Domagalik, Jakub Błaszczykowski
Wydawnictwo: Buchmann
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Liczba stron: 364
Rok wydania: 2015






piątek, marca 09, 2018

Niech moc będzie z nami!!! :-*

Niech moc będzie z nami!!! :-*
"Dzień Kobiet, Dzień Kobiet, niech każdy się dowie..." 

Cholera, a ja totalnie o nim zapomniałam...Naprawdę!
Jak to się mogło stać?! 
Yyyy najwyraźniej nie odzyskałam jeszcze w pełni swojej sprawności intelektualnej (podobno w ciąży mózg kobiety kurczy się na ten czas o 6%) i nie skojarzyłam faktów. A może te nocne pobudki do małego głodomora co dwie godziny rozkojarzyły mnie albo ten wieczny niedoczas, zabieganie i zmiana priorytetów zrobiły swoje, kto wie. 
W każdym razie, kiedy zobaczyłam dziś na fb post mojej znajomej, która napisała, że nienawidzi dzisiejszego święta i niech ten dzień się w końcu skończy, to pomyślałam sobie, że dokładnie tak, pierdzielić taki Dzień Kobiet! Co to w ogóle ma być?! 
Nieświadoma wysłałam syna do szkoły bez upominków dla Pań i dziewczynek z klasy, rano nie dostałam jak co roku kwiatów od moich chłopaków, życzeń od miłych klientów w księgarni też nie było (niby z oczywistych powodów, ale...). 
Mało tego! Nie zafundowałam sobie żadnych zakupowych przyjemności, no i najważniejsze...
Nie było babskiego spotkania... Co to za Dzień Kobiet bez śmiechów, żartów i paplania z dziewczynami?!?
Skoro uciekł mi z pamięci, to obrażam się! 
Najgorszy Dzień Kobiet ever!
Serio? :-)
No dobra, już się odobraziłam ;-) 
I tak sobie myślę, że taki Dzień Kobiet pełen przyjemnych chwil to ja mam codziennie...
Tak naprawdę jestem bardzo szczęśliwą babeczką. Mam trzech cudownych facetów, wielu dobrych, szczerych i ciepłych ludzi wokół siebie, pracę, która jest zarazem moją pasją, głowę pełną pomysłów oraz dom, w którym jest mnóstwo książek, czego chcieć więcej?

Dlatego Najdroższe Kobietki, życzę Wam żebyśmy nie tylko w dniu naszego święta, ale każdego dnia czuły się piękne, kochane, doceniane i szanowane. 
Bądźmy pełne pozytywnej energii, uśmiechnięte i niech moc będzie z nami!!! :-*



P.S.Filmik jest uroczy, częstujcie się i przygotujcie na niezłe heheszki ;-)
A ja ściskam Was mocno i zabieram się za "Szóste okno", bo dzień zakończony książką to dobry dzień :-)

I. :-*

                                                              
                                                                 Źródło: RMF MAXXX




czwartek, maja 11, 2017

#bookblogger to brzmi dumnie!?!

#bookblogger to brzmi dumnie!?!
    Ostatnio zdecydowanie bardziej pasuje do mnie instagramer, bądź fbblogger .O wiele łatwiej przychodzi mi zrobienie szybkiej wrzutki na IG niż opublikowanie porządnego posta na blogu, ale nigdy nie twierdziłam, że jestem super zorganizowana, wręcz przeciwnie straszny ze mnie roztrzepaniec, ale głowa pełna pomysłów, także jest jeszcze szansa, że będą ze mnie ludzie albo hmm...bookblogger ;-)


    Ale czy to faktycznie brzmi dumnie? 
Cóż za pytanie!?! Tak naprawdę dla mnie wszystko co jest związane z "book" brzmi dumnie <3
    Serio! Miłość do książek mam we krwi :-) Kocham książki, kocham księgarnie, kocham biblioteki, kocham autorów i spotkania z nimi, kocham wszystkich, którzy czytają, kocham tych, którzy potrafią ciekawie mówić i pisać o książkach! Ot, taki ze mnie książkowy miłośnik :-)
    Jestem bardzo dumna z tego, że książki czytam z czystej przyjemności, dla chwili rozluźnienia i relaksu, z ciekawości oraz dlatego, że po prostu lubię i nie wyobrażam sobie mojego życia bez nich.


    Kiedyś "znajoma" z wielkim współczuciem stwierdziła, że no cóż taki zawód i niestety muszę czytać, żeby wiedzieć czym handluję... O losie! Jakie niestety? Jakie handluję? Kobieto, ja uwielbiam książki, godzinami mogę je czytać i o nich gadać. Nie podoba mi się to, kiedy ktoś patrzy na mnie z politowaniem. Eee... lubisz czytać książki?! No tak przecież, kto w tych czasach zawraca sobie głowę czytaniem, sami nudziarze, aspołeczne egzemplarze i dziwadła. 
    Helloł, nic bardziej mylnego!!! Mimo średnich statystyk czytelniczych cieszę się, że wiele osób wokół mnie czyta i uwierzcie, to nie są wcale drętwe osobniki zamknięte w swoich biblioteczkach ;-)     Poza tym tak sobie myślę, że chyba ja jestem dobrym przykładem na to, iż można być nieco trzepniętym i wyluzowanym, jednocześnie zaczytując się w książkach.


   Kurcze, znam wielu fajnych blogerów książkowych, którzy ciekawie piszą o tym co piszczy w literackim światku, o nowościach i pozycjach książkowych, po które warto sięgnąć, o gadżetach dla moli książkowych! Promują czytelnictwo, zachęcają do sięgnięcia po książki. 
    Szczerze mówiąc, mimo, że "robię w książkach" zdarza mi się szukać inspiracji czytelniczych na blogach. Czy mam swoje ulubione? Mhm :-) 
Najczęściej zaglądam do:

- Przesympatycznej i lekko zwariowanej Małgosi - http://ladymargot.pl/
- Znanej wszystkim książkoholikom Marty - http://martamrowiec.pl/ 
- Agnieszki, którą poznałam na 
spotkaniu autorskim i od razu poczułam chemię między nami ;-) -http://www.rudaczyta.pl/
- Daniela, chłopaka z IG z bardzo specyficznym poczuciem humoru - http://www.kryminalnie.pl/
- Beatki i Grzesia, których uwielbiam i cenię za wszystko co robią 
(Beatko, dziękuję :-* Ty wiesz za co :-*- http://zabialymplotkiem.pl/

    Zachęcam Was bardzo do tego, abyście chociaż od czasu do czasu zaglądali na blogi książkowe, bookbloggerzy robią naprawdę "dobrą robotę". 


    Jeśli chodzi o moją osobę, to mentalnie czuję się takim bookbloggerem, w praktyce różnie z tym bywa ;-) Co do pisania brak mi dyscypliny, ale myślę że bookblogowanie gadane wychodzi mi całkiem nieźle. Żeby nie było, nie uważam się wcale za autorytet w tematach literackich, ale jest mi niezmiernie miło, gdy zwracacie się do mnie o poradę, pomoc albo podpowiedź w sprawach książkowych. Wiem, że wynika to głównie z racji mojego zawodu, ale wiecie co? Jaram się tym bardzo! 
Dziękuję za zainteresowanie tym co robię i za zaufanie, że nie wcisnę Wam jakiegoś gniotka :-P 
    Miało być krótko i na temat o tym jak fajnie jest pisać o książkach, a finalnie wyszło tekścisko o leniwej księgarce zafiksowanej na punkcie swojej pracy, książek i blogów książkowych ;-)
No i dobrze! :-) 

Zdjęcie użytkownika Irmina Herman.
    
Zatem Kochani pamiętajcie, gdybyście chcieli kiedykolwiek pogadać z kimś ot tak o książkach, to wiecie gdzie mnie szukać ;-)

Ściskam.

I. <3




wtorek, stycznia 17, 2017

Wyzywamy się???

Wyzywamy się???



Odpali sobie człowiek swój własny osobisty i do tego caluteńki biały (a jakże!) komputerek i co widzi...? Internety pełne wyzwań 2017!!! Wyzwania fit, wyzwania na jędrne pośladki w 30 dni, wyzwania sokowe tygodniowe, wyzwania filmowe itd., co tylko się zamarzy, można sobie wyzwać!!! :-) 

No cóż, co prawda zdecydowanie nie lubię podążać za tłumem, zawsze wolę inaczej niż wszyscy, po swojemu i zupełnie odwrotnie, ale...pomyślałam sobie, że takie wyzwanie może być po pierwsze motywujące, po drugie może być dobrą zabawą, po trzecie zawsze to jakaś nowość, a po czwarte moja kochana Sis zarządziła, że w tym roku bierzemy udział, koniec i kropka! 

A niech to, co mi tam! :-) Tak, więc jak przystało na prawdziwego mola książkowego, postanowiłam wziąć udział w.....taaadaaammm! WYZWANIU KSIĄŻKOWYM!!! Zaskoczenie? Mhm...Z pewnością ;-) Ale, ale! Nie twierdzę, że wyzwanie pośladkowe na przykład, nie przydałoby mi się, ojjjjj byłby z niego wielki pożytek, ale jednak zacznę od rzeczy nieco przyjemniejszych :-) Życie jest zbyt krótkie, aby odmawiać sobie drobnych smaczków, także idąc tym tropem, porozpieszczam się trochę i zacznę od WYZWANIA KSIĄŻKOWEGO ;-) 

W tamtym roku brałam udział w 52 BOOK CHALLENGE, myślę, że kilkakrotnie przebiłam założoną liczbę książek do przeczytania, ale jak to z roztrzepańcami mojego pokroju bywa, zamotałam się w zapiskach i w pewnym momencie przestałam odnotowywać przeczytane pozycje. Aaaa szkoda! Z tego powodu tym razem utworzę specjalną zakładkę i tam będę zamieszczała mądrości na temat kolejnych przeczytanych przez mnie propozycji z listy! Ależ jestem cwana i przebiegła, ha! :-)

Spośród wielu opcji wybrałam tą zamieszczoną powyżej, pozycji nie za mało, nie za dużo, lecz w sam raz, także wyzwanie rozpocząć już czas! Co prawda już teraz dostrzegam pewne problematyczne kwestie dotyczące chociażby punktu 9 i 16, ale poradzę sobie jak zawsze :-) 
Kolejność nie ma znaczenia, przynajmniej tak sobie wymyśliłam :-P 

W takim razie nie pozostaje mi nic innego jak tylko pożyczyć wszystkim, którzy będą mieli chęć spróbować swoich sił w wyzwaniu jak i sobie, wytrwałości, cierpliwości i kreatywnego podejścia do tematu :-) 

Powodzenia! :-)

piątek, stycznia 06, 2017

To będzie dobry rok!!!

To będzie dobry rok!!!



Czuję, po prostu czuję to każdą cząsteczką siebie, że to będzie dobry, baaaa... bardzo dobry rok!!! :-) Skąd wiem? Bo tak chcę i już!!! :-) A jeśli czegoś bardzo pragniemy, dążymy do tego, wizualizujemy sobie to i nastawiamy się pozytywnie, to już nie ma innej opcji, musi się udać :-)

Skoro rok 2017 ma być cudownym czasem, czegóż by nam w takim razie życzyć hmmmm...? :-)

Życzę Nam wszystkim wiele miłości, bo to ona daje nam siłę napędową, 
dużo zdrowia, bo jest tak niesamowicie ważne, 
wielu pięknych i radosnych chwil z najbliższymi, które niestety gdzieś nam uciekają w tych zagonionych czasach, 
mnóstwa pozytywnej energii, kreatywnych pomysłów,niegasnącego uśmiechu i wielu słonecznych dni!!! :-)

Nie byłabym prawdziwym, realnym i niepodrabialnym molem książkowym, 
gdybym nie pożyczyła Nam również wielu cudownych, niesamowitych i mega wowwww pozycji książkowych, niezapomnianych spotkań autorskich i niezliczonych metrów na kolejne półki z książkami!!!

Niech ten rok będzie dla nas wszystkich pięknym czasem i tego się trzymajmy...:-)

P.S. Jednym z moich noworocznych postanowień jest odkurzanie bloga częściej niż raz na pół roku, także kto wie co się będzie działo!!! ;-) 
Mam chrapkę na nowe wyzwania jak nigdy wcześniej!!!
Haaaaa!!!! :-P

wtorek, kwietnia 05, 2016

"Farbowana blondynka"- pfff też mi tytuł...

"Farbowana blondynka"- pfff też mi tytuł...
    Wstyd się przyznać, ale raz na jakiś czas dopada mnie pewien defekt :-P 
Stojąc w pomieszczeniu pełnym książek, bezczelnie stwierdzam :
"Bleee, nie ma co poczytać" :-/ 
Biorąc pod uwagę to gdzie pracuję, to zdecydowanie bardzo głupie, no ale cóż poradzić ;-)
I tym razem było podobnie... Książka na weekend potrzebna na już, a tu nic! 
"Tej nie chcę, bo słaba okładka, tej też nie, bo nie mam ochoty na słodkości, ta za ambitna i wymagająca jak na leniwy weekend, a ten autor jest przemądrzały podczas wywiadów, to też nie chcę! Matko kochana no i co ja będę czytać"?!?
W ekspresowym podjęciu decyzji pomógł mi małżonek podjeżdżając autem pod księgarnię ;-) 
Szybki wybór albo spacer do domu piechotką :-D
"Farbowana blondynka"- pfff też mi tytuł....... Dobra już!!!!!! 
Także chcąc, nie chcąc farbowana blondynka zabrała się za lekturę "Farbowanej blondynki" :-D
Jak wrażenia???? A no tak... :-)


Czy okładka zachęciłaby Was do sięgnięcia po "Farbowaną blondynkę"???


     "Farbowana blondynka" Danuty Noszczyńskiej to urokliwa powieść o tym, że w życiu niczego nie da się przewidzieć ani perfekcyjnie zaplanować. Skąd takie wnioski? Stąd... ;-)
   Tamara czyli tytułowa farbowana blondynka to typowa bizneswoman, która w ekspresowym tempie pnie się po szczeblach kariery. Pracuje w królestwie czekolady Choco'coco, ma niesamowite pomysły, które przynoszą firmie prawdziwą chwałę. Ma jasno wytyczoną życiową ścieżkę i konkretny plan. Jej życiowe motto to: "Tu i teraz!!!" Najważniejszy jest sukces w pracy. 
Mężczyzna???? Może tak, może nie, może na chwilę....
Dzieci i rodzina??? Dokładnie jedno dziecko, może w dalekiej przyszłości... Ze zdecydowanym naciskiem na może....
Póki co konsekwentnie realizuje kolejne cele i krok po kroku osiąga to, co sobie założyła. Jej pierwsze sukcesy zawodowe zbiegają się w czasie ze świadomą i dość znaczącą zmianą wizerunku. Super dieta, powiększone usta, platynowy blond. Rodzi się w niej przekonanie, że odpowiedni wygląd jest furtką do osiągnięcia wszelkich zamierzeń i przepustką do lepszego świata. W tych poglądach zgadzają się z nią cztery najlepsze przyjaciółki, aktualnie wszystkie singielki. Kiedy jednak koleżanki zacznynają układać sobie życie, również Tamara zapragnie przytulić się do męskiego ramienia. 
    W Jej idealnie poukładanym świecie zaczyna czegoś brakować. A może to najwyższa pora, żeby przestać kurczowo trzymać się planu? W końcu życie lubi pisać nieprzewidywalne scenariusze… Może... ;-)
    Tamara obecnie mieszka w dużym mieście, ale pochodzi z malutkiej miejscowości, której nie cierpi. Uciekła do wielkiego miasta, aby pójść na studia, zdobyć wymarzoną pracę i w końcu zacząć normalnie żyć, nie wyobraża sobie, że miałaby na powrót mieszkać w takiej "zapyziałej dziurze" jaką według Niej jest jej rodzinne miasto. Mamę odwiedza bardzo rzadko i wyłącznie z konieczności, jest bardzo zajęta jak to typowa pracoholiczka i nie ma czasu na towarzyskie wizyty. Kiedy okazuje się, że w jej rodzinnym miasteczku organizowane jest spotkanie klasowe Tamara postanawia pojechać, zobaczyć się z dawnymi znajomymi, choć tak naprawdę nie ma zbyt wielkiej ochoty oglądać byłych znajomych, którzy według Niej nic konkretnego ze swoim życiem nie zrobili... Na miejscu spotyka Maćka, który kiedyś kochał się w niej do szaleństwa lecz ona wcale go nie zauważała, za to teraz... Oj teraz z całą pewnością go zauważa... Od tamtego momentu wszystko zaczyna się naprawdę komplikować...
    Tamara jest wredna, wyniosła i lubi rządzić - żaden sekret, ale... jak się okazuje jest także samotna i to zaczyna dawać się Jej we znaki właśnie po spotkaniu z Maćkiem. Tym razem to ją ciągnie do Maćka, a on jakby tego nie zauważał. Mści za przeszłość? A może Tamara najzwyczajniej w świecie już mu się nie podoba? Może jest nieśmiały? Jak myślicie czy jest inny powód? A nooo jest :-)

    "Farbowana blondynka" to zabawna i bardzo przyjemna powieść, którą czyta się błyskawicznie, niejednokrotnie wybuchając gromkim śmiechem. Dobry styl, wnikliwe spostrzeżenia, niebanalne sytuacje i zaskakujące zwroty akcji to zdecydowanie najmocniejsze atuty tej książki. 
    Lektura jest dosyć lekka, ale lekka nie oznacza w tym przypadku płytka. Autorka porusza sprawy, o których warto mówić, skłania do refleksji. 
   Historia Tamary pokazuje, że przywiązujemy ogromną wagę do tego, żeby mieć, a nie być. Szaleństwo posiadania i zdobywania kolejnych rzeczy oraz sprawności na drabince sukcesu przesłania nam cały świat i niszczy naszą otwartość na relację z innymi ludźmi. Dążąc do spełnienia marzeń zapominany o tym, co tak naprawdę jest nam w życiu potrzebne do tego, aby było nam dobrze. 
    W codziennym pędzie ucieka nam gdzieś to, że najważniejszy jest drugi człowiek i jego bliskość... Pieniądze, stanowiska, mega atrakcyjny wygląd - to wszystko jest bardzo ulotne. 
    Prawdziwe szczęście znajduje się gdzie indziej... 

Szczęścia codziennego Wam i sobie bardzo gorąco życzę :-)

Buziaki :-* :-* :-*
I.

czwartek, listopada 26, 2015

"Po prostu bądź" * Po prostu Magda Witkiewicz * Po prostu przeczytaj*

"Po prostu bądź" * Po prostu Magda Witkiewicz * Po prostu przeczytaj*
Magdalena Witkiewicz niewątpliwie jest jedną z moich ulubionych polskich autorek. Ambitna, przebojowa, otwarta na czytelnika, no i przede wszystkim piekielnie zdolna! Wszystkie Jej książki kocham miłością wielką i bezwzględną, dlatego z niecierpliwością odliczałam dni do premiery Jej najnowszej powieści - „Po prostu bądź”. Plan był taki - wolny weekend, książka i ja! Niestety tak skrzętnie ją schowałam (żeby nie zapodziała się gdzieś przypadkiem), że przepadła jak kamień w wodę i z czytelniczego planu nici. Gdy po kilku dniach zguba odnalazła się ( na wieszaku!!! ), zabrałam się za nią ze zdwojoną dawką ciekawości i nie mogłam się od niej oderwać. Będąc w połowie książki napisałam wiadomość do Pani Magdy, aby podziękować Jej za tą cudną historię, oczywiście odpisała od razu, rewelacyjna kobietka. Skończyłam czytać grubo po północy i cóż mogę powiedzieć…Tyle emocji, tyle wrażeń, tyle wzruszeń…Czyja historia tak mnie poruszyła…?




Paulina, dla przyjaciół Pola, jest młodą, zdolną i ambitną dziewczyną.  Kocha spokojne i ciche miejsce, w którym mieszka, jednak bardzo chce się wyrwać  z domu. Dlaczego? Chce się uczyć, pracować, być niezależna i po swojemu szczęśliwa. Jednak rodzice dziewczyny uważają, że nauka nie jest jej do niczego potrzeba. Studia?  To totalna głupota i kaprys córki, według nich  Pola powinna zostać na wsi i zajmować się gospodarstwem, wyjść za mąż, mieć gromadkę dzieci jak Jej siostra Magda i przestać marzyć o niebieskich migdałach. Rodzice Poli obstają przy swojej racji, wybierają  jej kandydata na męża, nie rozumiejąc,  że Adrian i Paulina, są tylko parą przyjaciół i żadne z nich nie zamierza brać ślubu. Dziewczyna postanowia jednak iść za głosem serca i spełniać swoje marzenia. Wbrew woli rodziców decyduje się wyjechać do Gdańska i  iść na wymarzoną architekturę. Jednak podejmując taką decyzję zostaje zupełnie sama, nie może liczyć na wsparcie i pomoc rodziców, którzy odwracają się od córki. Na szczęście ma Adriana, który od samego początku pomagał, wspierał i dopingował.
Życie Pauliny zmienia się o 360 stopni, gdy poznaje Aleksandra. Przystojny, uroczy, inteligentny, a przy okazji okazuje się być jej… wykładowcą! Uczucie, które po cichutku rodzi się między nimi, w końcu przeradza się w prawdziwą miłość i wybucha z ogromną siłą. Paulina i Aleksander są nierozłączni i nie widzą poza sobą świata, do pewnego momentu…  Życie okrutnie weryfikuje wszystkie ich dotychczasowe plany… W jednej chwili odbiera Paulinie to co najcenniejsze. Kobieta pogrąża się w rozpaczy po mężu,  nie chce i nie wie jak dalej żyć. Jednak jest przy niej ktoś, kto nie pozwoli jej upaść. Łukasz, wieloletni przyjaciel Aleksandra. To on będzie podporą  w najtrudniejszym okresie jej życia, on też zaproponuje jej pewien układ. Umowę, która zmieni ich życie na zawsze…

Jak??? Nie zdradzę, bo odbiorę przyjemność czytania tym, którzy zechcą sięgnąć po „ Po prostu bądź”.  Czy warto? Och, bardzo, bardzo, bardzo warto!!!:-) 




Generalnie jestem raczej skromną osobą, która kompletnie nie potrafi przyjmować komplementów, ale tym razem pochwalę się nieśmiało :-) Recenzja książki "Po prostu bądź" została opublikowana w pewnym dwutygodniku :-) To mój taki (nie)wielki sukces. Bardzo cieszę się z tej współpracy, chociaż lekko ze mną nie jest :-P Dziękuję za zaufanie i elastyczne podejście :-) Spotkałam się z bardzo ciepłym i pokrzepiającym odzewem ze strony znajomych i nieznajomych - to miłe :-) Poczułam się jak autorka bestsellera, a nie średniej jakości recenzji :-) Żeby nie było, bez prztyczka i zlapania za słówko, też nie obyło się, ale cóż profesjonalistką nie jestem, robię to co kocham i bardzo dobrze mi z tym :-P 

Ściskam :-)

I.

czwartek, listopada 26, 2015

#akcja #reaktywacja #motywacja #mobilizacja #haaaaaaaaaaaa!!!

#akcja #reaktywacja #motywacja #mobilizacja #haaaaaaaaaaaa!!!
Kiedy powstawał mój wymarzony, wymyślony i tak długo wyczekiwany ( przez mnie samą, żeby nie było) blog, byłam tak zapalona do tego projektu, że najchętniej publikowałabym na nim kilka tekstów dziennie :-) Ale jak to w życiu bywa, wyszło nieco inaczej...
Dzisiaj pierwszy raz od bardzo długiego czasu zajrzałam tu i co? I nic! Wiatr hulaaaaaa, że aż wstyd... Co z tym zrobić? Dlaczego tak wyszło? I co sprowokowało mnie do *akcji reaktywacji*??? 
Długo by opowiadać... Brak czasu! Akurat! Niestety prawda jest taka, że to raczej słaba organizacja i kiepskie zarządzanie rzeczonym czasem, natłok zajęć i .... no właśnie, co? Jakkolwiek głupio by to nie zabrzmiało, ale dopadła mnie blogomania! Że co??? A no blogomania... Hmm... juz mówię czym w moim rozumieniu ten twór jest :-) Odkąd zaczęłam prowadzić bloga złapałam się na tym, że czytając książkę od razu tworzyłam sobie w głowie tekst, rozważałam jak najlepiej sformułować, podrasować i ubrać w słowa myśl. Niby fajnie, czytam sobie, tekścik zakodowany, łatwizna! Niestety nie. Za cholerę nie mogłam skupić się na czytaniu, wszystko przebiegało jakoś tak dwubiegunowo. Mało tego wieczorem będąc już w łóżku, miałam to samo. Bleee...Widząc fajną książkę, zakładkę, gadżet, zapowiedź imprezy czytelniczej od razu kalkulowałam jak to zaprezentować, zamiast cieszyć się tym w danej chwili. Aaaaa!!! Pasja pasją, ale to stało się bardzo męczące i zniechęciło mnie do dalszych prac na blogiem. Za bardzo zapaliłam się do tematu. Beznadzieja? Wiem, ale nic nie poradzę, tak wyszło. Blog zarastał kurzem, ale fanpejdż POCZYTAM SOBIE, A CO?! miał i ma się doskonale, cały czas się rozwija i zagladają na niego bardzo ciekawe osoby. Cieszy mnie to niezmiernie, bo to taki mój mały łącznik z blogiem i motywacja, żeby jednak napisać jakiś fajny tekst :-) Nie wiem skąd mi się to wzięło, ale uwielbiam pisać i to malo ważne czy piszę na blogu, na portalu czy zwyczajnie układam sobie teksty w głowie, siła wyższa i już. Co prawda cały czas krępuje mnie fakt, że nie potrafię napisać poważnej recenzji, takiej wymuskanej, ugrzecznionej, natchnionej... U mnie jest luz, luz i jeszcze raz luz... I co z tym zrobię? NIC! ;-) Taka po prostu jestem, niczego nie udaję i nie stylizuję się na kogoś, kim nie jestem. Nawet jeśli czasami strzelę gafę, to moja gafa i tyle :-)


Czy mam zamiar odkurzyć bloga? TAK! :-) Dla siebie, dla znajomych, którzy niesamowicie mi kibicują i którym podrzucam czasami pomysły na fajną książkę, dla samego pisania, które mnie relaksuje, odstresowuje i rozwija... Cieszę się na samą myśl, że będę tu zaglądała częściej. Niech tak już zostanie :-) No i fajnie :-D


Buziaki :-*

I.
Copyright © 2016 . , Blogger