wtorek, kwietnia 05, 2016

"Farbowana blondynka"- pfff też mi tytuł...

"Farbowana blondynka"- pfff też mi tytuł...
    Wstyd się przyznać, ale raz na jakiś czas dopada mnie pewien defekt :-P 
Stojąc w pomieszczeniu pełnym książek, bezczelnie stwierdzam :
"Bleee, nie ma co poczytać" :-/ 
Biorąc pod uwagę to gdzie pracuję, to zdecydowanie bardzo głupie, no ale cóż poradzić ;-)
I tym razem było podobnie... Książka na weekend potrzebna na już, a tu nic! 
"Tej nie chcę, bo słaba okładka, tej też nie, bo nie mam ochoty na słodkości, ta za ambitna i wymagająca jak na leniwy weekend, a ten autor jest przemądrzały podczas wywiadów, to też nie chcę! Matko kochana no i co ja będę czytać"?!?
W ekspresowym podjęciu decyzji pomógł mi małżonek podjeżdżając autem pod księgarnię ;-) 
Szybki wybór albo spacer do domu piechotką :-D
"Farbowana blondynka"- pfff też mi tytuł....... Dobra już!!!!!! 
Także chcąc, nie chcąc farbowana blondynka zabrała się za lekturę "Farbowanej blondynki" :-D
Jak wrażenia???? A no tak... :-)


Czy okładka zachęciłaby Was do sięgnięcia po "Farbowaną blondynkę"???


     "Farbowana blondynka" Danuty Noszczyńskiej to urokliwa powieść o tym, że w życiu niczego nie da się przewidzieć ani perfekcyjnie zaplanować. Skąd takie wnioski? Stąd... ;-)
   Tamara czyli tytułowa farbowana blondynka to typowa bizneswoman, która w ekspresowym tempie pnie się po szczeblach kariery. Pracuje w królestwie czekolady Choco'coco, ma niesamowite pomysły, które przynoszą firmie prawdziwą chwałę. Ma jasno wytyczoną życiową ścieżkę i konkretny plan. Jej życiowe motto to: "Tu i teraz!!!" Najważniejszy jest sukces w pracy. 
Mężczyzna???? Może tak, może nie, może na chwilę....
Dzieci i rodzina??? Dokładnie jedno dziecko, może w dalekiej przyszłości... Ze zdecydowanym naciskiem na może....
Póki co konsekwentnie realizuje kolejne cele i krok po kroku osiąga to, co sobie założyła. Jej pierwsze sukcesy zawodowe zbiegają się w czasie ze świadomą i dość znaczącą zmianą wizerunku. Super dieta, powiększone usta, platynowy blond. Rodzi się w niej przekonanie, że odpowiedni wygląd jest furtką do osiągnięcia wszelkich zamierzeń i przepustką do lepszego świata. W tych poglądach zgadzają się z nią cztery najlepsze przyjaciółki, aktualnie wszystkie singielki. Kiedy jednak koleżanki zacznynają układać sobie życie, również Tamara zapragnie przytulić się do męskiego ramienia. 
    W Jej idealnie poukładanym świecie zaczyna czegoś brakować. A może to najwyższa pora, żeby przestać kurczowo trzymać się planu? W końcu życie lubi pisać nieprzewidywalne scenariusze… Może... ;-)
    Tamara obecnie mieszka w dużym mieście, ale pochodzi z malutkiej miejscowości, której nie cierpi. Uciekła do wielkiego miasta, aby pójść na studia, zdobyć wymarzoną pracę i w końcu zacząć normalnie żyć, nie wyobraża sobie, że miałaby na powrót mieszkać w takiej "zapyziałej dziurze" jaką według Niej jest jej rodzinne miasto. Mamę odwiedza bardzo rzadko i wyłącznie z konieczności, jest bardzo zajęta jak to typowa pracoholiczka i nie ma czasu na towarzyskie wizyty. Kiedy okazuje się, że w jej rodzinnym miasteczku organizowane jest spotkanie klasowe Tamara postanawia pojechać, zobaczyć się z dawnymi znajomymi, choć tak naprawdę nie ma zbyt wielkiej ochoty oglądać byłych znajomych, którzy według Niej nic konkretnego ze swoim życiem nie zrobili... Na miejscu spotyka Maćka, który kiedyś kochał się w niej do szaleństwa lecz ona wcale go nie zauważała, za to teraz... Oj teraz z całą pewnością go zauważa... Od tamtego momentu wszystko zaczyna się naprawdę komplikować...
    Tamara jest wredna, wyniosła i lubi rządzić - żaden sekret, ale... jak się okazuje jest także samotna i to zaczyna dawać się Jej we znaki właśnie po spotkaniu z Maćkiem. Tym razem to ją ciągnie do Maćka, a on jakby tego nie zauważał. Mści za przeszłość? A może Tamara najzwyczajniej w świecie już mu się nie podoba? Może jest nieśmiały? Jak myślicie czy jest inny powód? A nooo jest :-)

    "Farbowana blondynka" to zabawna i bardzo przyjemna powieść, którą czyta się błyskawicznie, niejednokrotnie wybuchając gromkim śmiechem. Dobry styl, wnikliwe spostrzeżenia, niebanalne sytuacje i zaskakujące zwroty akcji to zdecydowanie najmocniejsze atuty tej książki. 
    Lektura jest dosyć lekka, ale lekka nie oznacza w tym przypadku płytka. Autorka porusza sprawy, o których warto mówić, skłania do refleksji. 
   Historia Tamary pokazuje, że przywiązujemy ogromną wagę do tego, żeby mieć, a nie być. Szaleństwo posiadania i zdobywania kolejnych rzeczy oraz sprawności na drabince sukcesu przesłania nam cały świat i niszczy naszą otwartość na relację z innymi ludźmi. Dążąc do spełnienia marzeń zapominany o tym, co tak naprawdę jest nam w życiu potrzebne do tego, aby było nam dobrze. 
    W codziennym pędzie ucieka nam gdzieś to, że najważniejszy jest drugi człowiek i jego bliskość... Pieniądze, stanowiska, mega atrakcyjny wygląd - to wszystko jest bardzo ulotne. 
    Prawdziwe szczęście znajduje się gdzie indziej... 

Szczęścia codziennego Wam i sobie bardzo gorąco życzę :-)

Buziaki :-* :-* :-*
I.

czwartek, listopada 26, 2015

"Po prostu bądź" * Po prostu Magda Witkiewicz * Po prostu przeczytaj*

"Po prostu bądź" * Po prostu Magda Witkiewicz * Po prostu przeczytaj*
Magdalena Witkiewicz niewątpliwie jest jedną z moich ulubionych polskich autorek. Ambitna, przebojowa, otwarta na czytelnika, no i przede wszystkim piekielnie zdolna! Wszystkie Jej książki kocham miłością wielką i bezwzględną, dlatego z niecierpliwością odliczałam dni do premiery Jej najnowszej powieści - „Po prostu bądź”. Plan był taki - wolny weekend, książka i ja! Niestety tak skrzętnie ją schowałam (żeby nie zapodziała się gdzieś przypadkiem), że przepadła jak kamień w wodę i z czytelniczego planu nici. Gdy po kilku dniach zguba odnalazła się ( na wieszaku!!! ), zabrałam się za nią ze zdwojoną dawką ciekawości i nie mogłam się od niej oderwać. Będąc w połowie książki napisałam wiadomość do Pani Magdy, aby podziękować Jej za tą cudną historię, oczywiście odpisała od razu, rewelacyjna kobietka. Skończyłam czytać grubo po północy i cóż mogę powiedzieć…Tyle emocji, tyle wrażeń, tyle wzruszeń…Czyja historia tak mnie poruszyła…?




Paulina, dla przyjaciół Pola, jest młodą, zdolną i ambitną dziewczyną.  Kocha spokojne i ciche miejsce, w którym mieszka, jednak bardzo chce się wyrwać  z domu. Dlaczego? Chce się uczyć, pracować, być niezależna i po swojemu szczęśliwa. Jednak rodzice dziewczyny uważają, że nauka nie jest jej do niczego potrzeba. Studia?  To totalna głupota i kaprys córki, według nich  Pola powinna zostać na wsi i zajmować się gospodarstwem, wyjść za mąż, mieć gromadkę dzieci jak Jej siostra Magda i przestać marzyć o niebieskich migdałach. Rodzice Poli obstają przy swojej racji, wybierają  jej kandydata na męża, nie rozumiejąc,  że Adrian i Paulina, są tylko parą przyjaciół i żadne z nich nie zamierza brać ślubu. Dziewczyna postanowia jednak iść za głosem serca i spełniać swoje marzenia. Wbrew woli rodziców decyduje się wyjechać do Gdańska i  iść na wymarzoną architekturę. Jednak podejmując taką decyzję zostaje zupełnie sama, nie może liczyć na wsparcie i pomoc rodziców, którzy odwracają się od córki. Na szczęście ma Adriana, który od samego początku pomagał, wspierał i dopingował.
Życie Pauliny zmienia się o 360 stopni, gdy poznaje Aleksandra. Przystojny, uroczy, inteligentny, a przy okazji okazuje się być jej… wykładowcą! Uczucie, które po cichutku rodzi się między nimi, w końcu przeradza się w prawdziwą miłość i wybucha z ogromną siłą. Paulina i Aleksander są nierozłączni i nie widzą poza sobą świata, do pewnego momentu…  Życie okrutnie weryfikuje wszystkie ich dotychczasowe plany… W jednej chwili odbiera Paulinie to co najcenniejsze. Kobieta pogrąża się w rozpaczy po mężu,  nie chce i nie wie jak dalej żyć. Jednak jest przy niej ktoś, kto nie pozwoli jej upaść. Łukasz, wieloletni przyjaciel Aleksandra. To on będzie podporą  w najtrudniejszym okresie jej życia, on też zaproponuje jej pewien układ. Umowę, która zmieni ich życie na zawsze…

Jak??? Nie zdradzę, bo odbiorę przyjemność czytania tym, którzy zechcą sięgnąć po „ Po prostu bądź”.  Czy warto? Och, bardzo, bardzo, bardzo warto!!!:-) 




Generalnie jestem raczej skromną osobą, która kompletnie nie potrafi przyjmować komplementów, ale tym razem pochwalę się nieśmiało :-) Recenzja książki "Po prostu bądź" została opublikowana w pewnym dwutygodniku :-) To mój taki (nie)wielki sukces. Bardzo cieszę się z tej współpracy, chociaż lekko ze mną nie jest :-P Dziękuję za zaufanie i elastyczne podejście :-) Spotkałam się z bardzo ciepłym i pokrzepiającym odzewem ze strony znajomych i nieznajomych - to miłe :-) Poczułam się jak autorka bestsellera, a nie średniej jakości recenzji :-) Żeby nie było, bez prztyczka i zlapania za słówko, też nie obyło się, ale cóż profesjonalistką nie jestem, robię to co kocham i bardzo dobrze mi z tym :-P 

Ściskam :-)

I.

czwartek, listopada 26, 2015

#akcja #reaktywacja #motywacja #mobilizacja #haaaaaaaaaaaa!!!

#akcja #reaktywacja #motywacja #mobilizacja #haaaaaaaaaaaa!!!
Kiedy powstawał mój wymarzony, wymyślony i tak długo wyczekiwany ( przez mnie samą, żeby nie było) blog, byłam tak zapalona do tego projektu, że najchętniej publikowałabym na nim kilka tekstów dziennie :-) Ale jak to w życiu bywa, wyszło nieco inaczej...
Dzisiaj pierwszy raz od bardzo długiego czasu zajrzałam tu i co? I nic! Wiatr hulaaaaaa, że aż wstyd... Co z tym zrobić? Dlaczego tak wyszło? I co sprowokowało mnie do *akcji reaktywacji*??? 
Długo by opowiadać... Brak czasu! Akurat! Niestety prawda jest taka, że to raczej słaba organizacja i kiepskie zarządzanie rzeczonym czasem, natłok zajęć i .... no właśnie, co? Jakkolwiek głupio by to nie zabrzmiało, ale dopadła mnie blogomania! Że co??? A no blogomania... Hmm... juz mówię czym w moim rozumieniu ten twór jest :-) Odkąd zaczęłam prowadzić bloga złapałam się na tym, że czytając książkę od razu tworzyłam sobie w głowie tekst, rozważałam jak najlepiej sformułować, podrasować i ubrać w słowa myśl. Niby fajnie, czytam sobie, tekścik zakodowany, łatwizna! Niestety nie. Za cholerę nie mogłam skupić się na czytaniu, wszystko przebiegało jakoś tak dwubiegunowo. Mało tego wieczorem będąc już w łóżku, miałam to samo. Bleee...Widząc fajną książkę, zakładkę, gadżet, zapowiedź imprezy czytelniczej od razu kalkulowałam jak to zaprezentować, zamiast cieszyć się tym w danej chwili. Aaaaa!!! Pasja pasją, ale to stało się bardzo męczące i zniechęciło mnie do dalszych prac na blogiem. Za bardzo zapaliłam się do tematu. Beznadzieja? Wiem, ale nic nie poradzę, tak wyszło. Blog zarastał kurzem, ale fanpejdż POCZYTAM SOBIE, A CO?! miał i ma się doskonale, cały czas się rozwija i zagladają na niego bardzo ciekawe osoby. Cieszy mnie to niezmiernie, bo to taki mój mały łącznik z blogiem i motywacja, żeby jednak napisać jakiś fajny tekst :-) Nie wiem skąd mi się to wzięło, ale uwielbiam pisać i to malo ważne czy piszę na blogu, na portalu czy zwyczajnie układam sobie teksty w głowie, siła wyższa i już. Co prawda cały czas krępuje mnie fakt, że nie potrafię napisać poważnej recenzji, takiej wymuskanej, ugrzecznionej, natchnionej... U mnie jest luz, luz i jeszcze raz luz... I co z tym zrobię? NIC! ;-) Taka po prostu jestem, niczego nie udaję i nie stylizuję się na kogoś, kim nie jestem. Nawet jeśli czasami strzelę gafę, to moja gafa i tyle :-)


Czy mam zamiar odkurzyć bloga? TAK! :-) Dla siebie, dla znajomych, którzy niesamowicie mi kibicują i którym podrzucam czasami pomysły na fajną książkę, dla samego pisania, które mnie relaksuje, odstresowuje i rozwija... Cieszę się na samą myśl, że będę tu zaglądała częściej. Niech tak już zostanie :-) No i fajnie :-D


Buziaki :-*

I.

czwartek, lipca 11, 2013

Wciąż Aktywna!!! :-D

Wciąż Aktywna!!! :-D
Hmmm.... i od czego teraz by tu zacząć ;-)

To może tak....
Nawiązując do tytułu posta , uroczyście oświadczam, iż nadal czytam, nadal robię fotki książek oraz gadżetów czytelniczych, które same również gromadzę w ilościach przeogromnych, nadal mam wielką chrapkę na bloga i nadal mam zamiar pisać, pisać i jeszcze raz pisać!!! :-)

W takim razie o co kaman?
Niestety dopadł mnie paskudny brak czasu na cokolwiek, ale myślami nadal jestem przy POCZYTAM SOBIE , A CO!
Strasznie tęsknię, marzę i śnię.... :-) No dobra może nie śnię, ale chyba tylko ja wiem, ile gotowych postów zrealizowałam w swojej głowie leżąc już w łóżku, tylko rano nie złożyło się jakoś, aby to wszystko potraktować tekstem pisanym, fotkami i publikacją :-/

No cóż jest jak jest, będzie lepiej :-)
Korzystając z okazji chciałabym bardzo serdecznie podziękować Kasi Ś. za cudny prezent z okazji Światowego Dnia Książki (tak wiem, ile to miesięcy temu grrrr) :-)
Kasiu, buzię miałam uśmiechniętą od samego rana dzięki zielonemu kubaskowi, a kawa w nim smakuje boSSSSSko!!! O kartce z dedykacją już przez skromność nie wspomnę:-)
Dziękujjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjjję :-)



Brakuje mi bardzoooooo bloga, czytam dużo i chętnie podzieliłabym się swoimi wrażeniami z lektury...
Doba ma za mało godzin, aby pogodzić wszystkie obowiązki i przyjemności, aleeeeeee aleeeeee urlop tuż tuż, także chyba będzie dobrzeeee :-)

W najbliższym czasie szykuje mi się mała rewolucja w życiu :-)
Kilka rzeczy zamykam ufffff,
sporo nowych wyzwań przede mną :-)
Generalnie to dosyć pozytywny człowiek ze mnie, ale każdy ma czasami chwilę zwątpienia...Podołam? Ogarnę? Wystarczy mi sił, zapału i odwagi? 
No i ostatnio znalazłam taki mój mały motywator :-) Słysząc ten kawałek przy porannej kawie, wiem, że rozpoczynający się dzień musi być dobry!

Mam nadzieję, że spodoba się i Wam :-)




Oddychaj... zdobywaj... zaklinaj czas... ŻYJ!!! :-D
 
I z tym przesłaniem zostawiam Was :-)
 
Dobranoc! :-)

czwartek, marca 28, 2013

TYLKO SCHMITT, ŻELAZKO I ...JA!

TYLKO SCHMITT, ŻELAZKO I ...JA!

Skoro wczoraj trafił mi się wolny dzień, postanowiłam go jakoś rozsądnie wykorzystać:-)

Taaaki stos książek do przeczytania mnie kręcił i nęcił...
Ale jeszcze większy stos prasowania wołał o pomstę do nieba!!!
Kto mnie zna ten wie, że prasować owszem lubię, nawet bardzo, ale moja przygoda z żelazkiem to jak MODA NA SUKCES odcinek 5069, czyli końca wcale nie widać;-D

No cóż nie ma to jak Pomysłowy Dobromir, postanowiłam połączyć przyjemne z pożytecznym, odpaliłam żelazko i ... (wstyd się przyznać) pierwszy raz w życiu zarzuciłam audiobooka!:-)
Leżał sobie taki biedny, samotny od ponad roku...
Uratowałam go kiedyś od zniszczenia i przygarnęłam, to niech się teraz odwdzięczy jakoś, nie?!:-)

Hmm...Eric-Emmannuel Schmitt...Lubię tego Pana:-)
No i muszę przyznać, że Jego MAŁE ZBRODNIE MAŁŻEŃSKIE polubiłam również:-)

Szczerze mówiąc nie wiedziałam czego się spodziewać, bo opis na tylnej okładce mówił: "Perfidna złośliwość, rywalizacja, kłamstwo, manipulacja, agresja...czarna lista cech największych wrogów? Nie! Atrybuty małżeństwa...!"(OMG!!!)

MZM to opowieść o związku Lisy i Gillesa, niegdyś kochających się, teraz znudzonych sobą po 15 latach wspólnego życia...
Po tajemniczym wypadku we własnym domu, Mąż cierpi na zaniki pamięci...
Żona stara się przywrócić mu pamięć.
Opowiada mu, kim był, jak się zachowywał, czym się zajmował, przypomina mu wspólnie spędzone chwile...

Tylko czy Gilles naprawdę cierpi na amnezję?
Czy Lisa jest z nim do końca szczera?
Co tak naprawdę wydarzyło się w ich mieszkaniu?

Przewrotna, lecz mimo wszystko bardzo zabawna historia o wzajemnym docieraniu się, o miłości i jej granicach...

Tak jak i w życiu...
Pomimo, iż czasy są strasznie "zaganiane", czasami warto zatrzymać się na chwilę, porozmawiać szczerze i zadbać o to, aby negatywne uczucia nie nawarstwiały się i aby niedomówienia nie doprowadziły nas do "Małych Zbrodni Małżeńskich...";DDD


Polecam wszystkim, tym małżeńskim i nie tylko:-)

Poza tym osobiście urzekły mnie fajne cytaty, np:

"Kochać to znaczy mieć tę wytrzymałość, która pozwala przechodzić przez wszystkie stany,
od cierpienia do radości,
z tą samą intensywnością."

"Oczekujesz czegoś od miłości.
Tymczasem to ona czegoś od Ciebie oczekuje.
Chciałabyś, żeby miłość dowiodła Ci, że istnieje.
Nie tędy droga.
To Ty masz dowieść, że istnieje."

Samo życie, nie?

Gdyby to nie było słowo czytane, a pisane pewnie połowa książki byłaby pokolorowana, bo oprócz cytatów, totalnie rozłożyły mnie na łopatki dialogi i cięte riposty.Mega!

Hmm...Wniosek nasuwa mi się taki, że faktycznie audiobook to bardzo pożyteczny stwór, szczególnie w takich sytuacjach, kiedy rąk brak, a człowiek uczytelniczyłby się trochę, ale tak czy siak jak dla mnie PAPIER GÓRĄ!;D

P.S. Zapomniałam dodać, że interpretacja według Mileny Lisieckiej i Bronisława Wrocławskiego była fenomenalna, naprawdę,
ale...słysząc Pana Bronisława wyobraźnia płatała mi figle i cały czas przed oczami miałam........................................ Pana Burmistrza z "Barw Szczęścia"!!!
O losie!!!!!



poniedziałek, marca 25, 2013

ROBIĘ W KSIĄŻKACH

Podejrzewam, że książkoholizm ujawnił się u mnie dosyć wcześnie,
wszystko za sprawą Mamy, która będąc ze mną w ciąży ukochała sobie pracę w bibiotece
oraz Mojego Najdroższego Dziadka, który chyba nie bardzo wiedząc co począć z małą dziewczynką,
nauczył mnie po prostu czytać:-)
Książki towarzyszyły mi od zawsze i  wszędzie:-)
Znajomi dziwili się jakim cudem taka szalona dziewucha jak ja, potrafi w jednym momencie zamienić w mola książkowego:-D
Aaaaaa potrafi, bo mól wcale nie musi być nudziarzem;P
Los tak szczęśliwie mną pokierował, że całe moje życie kręciło się wokół książek, no i chyba już tak zostanie:-)
Księgarnia - mmmmm tak to jest to,
połączyłam przyjemne z pożytecznym czyli jednym słowem robię w książkach!!!!:-)
I uwierzcie mi KOCHAM TO <3 !!!




poniedziałek, marca 25, 2013


poniedziałek, marca 25, 2013

ZIMOWO-WIOSENNE BEZKARNE KSIĄŻKOWANIEEEE...

ZIMOWO-WIOSENNE BEZKARNE KSIĄŻKOWANIEEEE...
Za oknem "zimowa wiosna"...hehe bardzo trafnie Pani Pogodynka to ujęła:-)
Ojjj chciałby człowiek już tego słonkA, ciepełka i rześkiego wiosennego powietrza,
ale..."jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma";D
Nie ma co narzekać, przynajmniej w moim wypadku:-)
Tak naprawdę, to dzięki tej marnej pogodzie, miałam mnóstwo czasu na...bezkarne książkowaaaaaaaa                                  
 
PIĘKNE ISTOTY Kami Garcia&Margaret Stohl
 
 
 
Szczerze mówiąc, dopóki nie zobaczyłam filmowego zwiastuna, nie do końca wiedziałam co to za pozycja.
Zaintrygował mnie napis na okładce:
DAJCIE TO FANOM "ZMIERZCHU" STEPHENIE MEYER!
No i jestem!:-)
Mówcie, co chcecie, ale Saga Zmierzchu pozostała jednym z moich ulubionych smaczków:-) Stąd chrapka na "Piękne Istoty".
No i jak?
Hmm...całkiem nieźle:-)
Co prawda, to nie "Zmierzch", ale przyznam, że książka podobała mi się bardzo:-)
Ciekawi bohaterowie (nawet bardzo), niespodziewane zwroty akcji i spora porcja magii, lekki dreszczyk niepokoju i wielkie uczucie:-)
Już nie mogę doczekać się kiedy sięgnę po"Istoty Chaosu"oraz "Istoty Ciemności",
a sięgnę na pewno!:-)
 
 
IDEALNIE DOBRANI Catherine McKenzie
 
 
Według Wydawnictwa Znak książka ta miała być jedną z fajniejszych propozycji na prezent walentynkowy:-)
Czy faktycznie? 
Przyznam szczerze, że"Idealnie Dobrani" to dla mnie mega zaskoczenie!!!  
Przez przez pierwsze 60 stron prawie umarłam z nudów, lektura bez życia jak nic!
 Jednak po 60-stronnicowym ziewaniu taaaaaaaaaaaaa dammmmmmmmmm!!!!!
Zrobiło się o niebo ciekawiej:))
Śmieszna przygoda dwojga ludzi, którzy z różnych powodów zgłaszają się do ekskluzywnej agencji zajmującej się kojarzeniem par.
Co z tego wyniknie? Czy zdecydują sie na ekspresowy ślub? Jak wytłumaczą to znajomym i rodzinie? I co najważniejsze...co skłoniło ich do wzięcia udziału w tym projekcie?
Rewelacja! Przezabawne dialogi, ciekawe postacie i całkowicie nieprzewidywalny zwrot zdarzeń!
Polecam!
Dodatkową niespodzianką była promocja ukryta na skrzydełkach książki uprawniająca do 12 złotych rabatu na pocztę kwiatową i 30% na pyszną gorącą czekoladę w Pijalniach Wedla:))
Słooooooodko.....
 
 
SOSNOWE DZIEDZICTWO Maria Ulatowska
 
 
 
Dwa zimniaste wieczory uprzyjemniłam sobie "Sosnowym Dziedzictwem" Pani Marii Ulatowskiej...
Dopiero teraz?
Yhym..
No tak..bo zawsze coś stawało mi na drodze, no ale wkońcu nadrobiłam, tak;P Lepiej późno niż wcale:-)
I...i później było mi tak błogo, ciepło, lekko...
Po paskudnie stresującym dniu, ta książka podziałała jak balsam kojący na moją duszę:-)))
Mega pozytywna, napisana z poczuciem humoru...
O czym?
O tym jak nieprzewidywalny potrafi być los, o miłośći, przyjaźni, więziach międzyludzkich i o spełnianiu swoich marzeń...
Więcej?
Przeczytajcie sami, polecam:-))
Pochwalić się muszę koniecznie, że Pani Maria zafundowała mi miłą niespodziankę i na swoim fejsbukowym profilu zamieściła moją opinię nt. powyższej książki:-)
Bardzo sympatycznie, dziękuję:-)
 
 
BIAŁE TRUFLE N.M.Kelby
 
 
Mrrrrrrr, nie mogłam oprzeć się tej okładce:-)
Smakowita, elegancka i zmysłowa...:-)
Uwierzcie mi, w 100% odzwierciedliła istotę książki...
Cudowna, mądra, życiowa...
Częściowo stanowi pamiętnik jednego z najbardziej znanych kucharzy francuskich, który zrewolucjonizował światową kuchnię...
Miłość, przywiązanie, wzruszenie i ... cudowne jedzenie:-)
 
Oj...czytanie...
 
A może niech ta wiosna jeszcze tak bardzo się nie spieszy...;-))
 
 
 
 

niedziela, marca 24, 2013

"JESTĘ BLOGERĘ";D

"JESTĘ BLOGERĘ";D
Taaa daaaaam!!!!
Oficjalnie od dziś "JESTĘ BLOGERĘ"!!!!!!!!
Heh jednym słowem będę męczyć swoimi spotrzeżeniami na temat książek już nie tylko znajomych, ale wszystkich, którzy zechcą tutaj zajrzeć:-)
Prawdę mówiąc już 2-3 lata temu miałam wielki smaczek na bloga książkowego, ale wiecznie coś, wiecznie ktoś oj tam, oj tam...;D
Ostatnimi czasy dzięki mojej przyjaciółce Ewie, ponownie wrócił do mnie ten pomysł:-) Ale pewnie nic by z tego nie wyszło gdyby nie namowy i ponaglenia Ani M., Marleny K. i Kasi Z., także z tego miejca wielki buziak dla Was Dziewczyny :*
Mam nadzieję, że oprócz tego, iż sama sobie uczynię przyjemność pisząc o moich ukochanych książkach, ktoś będzie miał z tego powodu również chwilkę zaciekawienia i miłej lektury.

3majcie kciuki!!!:***




Copyright © 2016 . , Blogger