czwartek, marca 28, 2013
TYLKO SCHMITT, ŻELAZKO I ...JA!
Skoro wczoraj trafił mi się wolny dzień, postanowiłam go jakoś rozsądnie wykorzystać:-)
Taaaki stos książek do przeczytania mnie kręcił i nęcił...
Ale jeszcze większy stos prasowania wołał o pomstę do nieba!!!
Kto mnie zna ten wie, że prasować owszem lubię, nawet bardzo, ale moja przygoda z żelazkiem to jak MODA NA SUKCES odcinek 5069, czyli końca wcale nie widać;-D
No cóż nie ma to jak Pomysłowy Dobromir, postanowiłam połączyć przyjemne z pożytecznym, odpaliłam żelazko i ... (wstyd się przyznać) pierwszy raz w życiu zarzuciłam audiobooka!:-)
Leżał sobie taki biedny, samotny od ponad roku...
Uratowałam go kiedyś od zniszczenia i przygarnęłam, to niech się teraz odwdzięczy jakoś, nie?!:-)
Hmm...Eric-Emmannuel Schmitt...Lubię tego Pana:-)
No i muszę przyznać, że Jego MAŁE ZBRODNIE MAŁŻEŃSKIE polubiłam również:-)
Szczerze mówiąc nie wiedziałam czego się spodziewać, bo opis na tylnej okładce mówił: "Perfidna złośliwość, rywalizacja, kłamstwo, manipulacja, agresja...czarna lista cech największych wrogów? Nie! Atrybuty małżeństwa...!"(OMG!!!)
MZM to opowieść o związku Lisy i Gillesa, niegdyś kochających się, teraz znudzonych sobą po 15 latach wspólnego życia...
Po tajemniczym wypadku we własnym domu, Mąż cierpi na zaniki pamięci...
Żona stara się przywrócić mu pamięć.
Opowiada mu, kim był, jak się zachowywał, czym się zajmował, przypomina mu wspólnie spędzone chwile...
Tylko czy Gilles naprawdę cierpi na amnezję?
Czy Lisa jest z nim do końca szczera?
Co tak naprawdę wydarzyło się w ich mieszkaniu?
Przewrotna, lecz mimo wszystko bardzo zabawna historia o wzajemnym docieraniu się, o miłości i jej granicach...
Tak jak i w życiu...
Pomimo, iż czasy są strasznie "zaganiane", czasami warto zatrzymać się na chwilę, porozmawiać szczerze i zadbać o to, aby negatywne uczucia nie nawarstwiały się i aby niedomówienia nie doprowadziły nas do "Małych Zbrodni Małżeńskich...";DDD
Polecam wszystkim, tym małżeńskim i nie tylko:-)
Poza tym osobiście urzekły mnie fajne cytaty, np:
"Kochać to znaczy mieć tę wytrzymałość, która pozwala przechodzić przez wszystkie stany,
od cierpienia do radości,
z tą samą intensywnością."
"Oczekujesz czegoś od miłości.
Tymczasem to ona czegoś od Ciebie oczekuje.
Chciałabyś, żeby miłość dowiodła Ci, że istnieje.
Nie tędy droga.
To Ty masz dowieść, że istnieje."
Samo życie, nie?
Gdyby to nie było słowo czytane, a pisane pewnie połowa książki byłaby pokolorowana, bo oprócz cytatów, totalnie rozłożyły mnie na łopatki dialogi i cięte riposty.Mega!
Hmm...Wniosek nasuwa mi się taki, że faktycznie audiobook to bardzo pożyteczny stwór, szczególnie w takich sytuacjach, kiedy rąk brak, a człowiek uczytelniczyłby się trochę, ale tak czy siak jak dla mnie PAPIER GÓRĄ!;D
P.S. Zapomniałam dodać, że interpretacja według Mileny Lisieckiej i Bronisława Wrocławskiego była fenomenalna, naprawdę,
ale...słysząc Pana Bronisława wyobraźnia płatała mi figle i cały czas przed oczami miałam........................................ Pana Burmistrza z "Barw Szczęścia"!!!
O losie!!!!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz