Aleksander Rogoziński to świetny dziennikarz i autor bardzo poczytnych powieści
komediowo-kryminalnych. W swoim dorobku literackim zgromadził bestsellery m.in. takie jak:
„Do trzech razy śmierć”, „Jak cię zabić, kochanie?”, „Ukochany z piekła rodem”, " Lustereczko powiedz przecie", "Kto zabił Kopciuszka?".
Wspólnie ze swoją przyjaciółką Magdaleną Witkiewicz (notabene moją ulubioną pisarką - Magda ajlawju💚) popełnił również "Pudełko z marzeniami" oraz "Biuro M", które lada dzień będzie miało swoją oficjalną premierę. Media oraz Czytelnicy okrzyknęli Go Księciem Komedii Kryminalnej, z czym w zupełności zgadzam się. Prywatnie pasjonat dobrej muzyki i wszelakich podróży, jednym słowem nosi faceta po świecie. Także chcąc nie chcąc, przyniosło Go i na Podlasie.
Czy wiedział? Oj wiedział, ale nie puścił pary z ust! Za to na wszystkie inne pytania Alek Rogoziński odpowiadał tak wyczerpująco, że momentami i On, i My zapominaliśmy o co dokładnie został zapytany ;) To nie było moje pierwsze spotkanie z tym Autorem, dlatego czułam pismo nosem i domyślałam się co nas czeka, oczywiście nie zawiodłam się..
Alka w konkretne obroty wzięła błyskotliwa i urocza, ale zarazem też bardzo dociekliwa i konkretna - Justyna Sawczuk Okiem Wariatki . Oj tłumaczył się Aleksander gęsto z rzekomych płytkości, podobieństw, uszczypliwości i takich tam smaczków. Alek jest bardzo otwartym człowiekiem, z przeogromnym poczuciem humoru, także naprawdę działo się! Takim oto sposobem dowiedzieliśmy się co nieco o francuskiej muzyce, o Maślaku, o problemach wspólnot mieszkaniowych, o tym kogo nasz ulubiony kryminalista wkrótce uśmierci, żeby nie było, oczywiście tylko w książce! (Justynko, sympatyczna ta nasza znajomość, aczkowiek bardzo krótka) ;) Śmiechom nie było końca, pytaniom zresztą też. Niesamowite, do jednych w międzyczasie dzwonili kochankowie, inni wytrwale próbowali puścić w świat trwające spotkanie, a dokładniej relację z niego....
Echhh no właśnie, a tak konkretniej to ...ja. Najwyraźniej pozazdrościłam fejmu niektórym sławnym osobom i stwierdziłam, że tak to jest ten czas, kiedy powinnam odkurzyć swojego bloga. Zorganizuję sobie jakoś ten urlop macierzyński i ogarnę temat (ha ha ha) ;) Także z silnym postanowieniem poprawy, poczułam wiatr w żaglach i wyruszyłam na spotkanie. Jako blogerka, instagramerka, bookstagramerka i jeszcze jakaś tam super inna -amerka postanowiłam pokazać internetom jak świetnie jest na spotkaniach pisarza Aleksandra Rogozińskiego. Nieważne, że spóźniona, ale rozsiadłam się wygodnie, ustawiłam mój kochany smartfon, z którym praktycznie nie rozstaję się i rozpoczęłam relację na żywo. Co prawda z jednej strony byłam speszona i czerwona jak burak, gdyż Alek dość szybko zainteresował się tym moim live`m (ha ha ha), ale z drugiej strony rozpierała mnie duma, bo spotkanie było tak bezczelnie rewelacyjne, że aż podskakiwałam z radości, że to właśnie ja je relacjonuję. Już widziałam te dziesiątki obserwatorów ulala, do momentu aż Beata z Za białym płotkiem dała mi znać, że nie ma dźwięku i nic nie słychać! Czujecie to? Żadne dłubania, przestawiania, przekierowania nie pomogły. O losie! I to był właśnie ten moment, kiedy stwierdziłam, że może jednak należało poprzestać na robieniu zdjęć! ;) Ot królowa social mediów!
Po całodziennym przetrawieniu swojej żenującej klęski stwierdziłam, że po pierwsze Aleksander zaczarował mój telefon, gdyż on nigdy nie wywija mi takich numerów, a po drugie może i dobrze, że tak się stało, wszystkie dowody zbrodni zostały "wyciszone", gdyby nie to, to Alek musiałby uśmiercić jednak więcej osób w swojej nowej książce :P Zawsze trzeba dostrzegać pozytywną stronę całej sytuacji, prawda?
Podsumowując... Czy warto przychodzić na spotkania Księcia Komedii Kryminalnej?
Jeżeli chcecie posłuchać kogoś, kto ciekawie i zabawnie opowiada, macie chęć zostać jedną z uśmierconych postaci w książce Autora, potrzebujecie śmiechoterapii, podszkolenia się z social mediów, wyluzowania i wychichrania się tak, że wyrżniecie brodą o stolik (aż ehco poszło) lub jeśli chcecie dowiedzieć się, co lub dokładniej mówiąc kto, kryje się pod nazwą Podlaskie Psychofanki (miło było spotkać się z Wami, ściskam Was Dziewczyny!), to moja odpowiedź brzmi TAK! TAK! TAK!
A Ty Drogi Aleksandrze, chcesz tego czy nie, jeszcze musisz wrócić na Podlasie, ponieważ Justyna ma zapewne jeszcze kilka tematów do podrążenia, Podlaskie Psychofanki już planują ciąg dalszy tourne po naszych knajpkach, a ja muszę dokończyć swoją relację, z dźwiękiem tym razem ma się rozumieć ;)
Ściskam :*
Grażynka Internetu (była Królowa Live`a) ;)
Jeśli nadal pamiętacie, że obiecywałam Wam relację z tego spotkania, to proszę bardzo, możecie ją sobie obejrzeć. Powtarzam obejrzeć, nie usłyszeć :P
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz