Dlatego dzieciństwo kojarzy mi się z regałami pełnymi książek, z ich pięknym (według mnie) aczkolwiek specyficznym zapachem, z zakamarkami bibliotecznymi i tysiącem pytań na minutę:
"Co to za książka?", "A skąd przyjechała?", "O czym jest?", "Czy ma obrazki?", którymi zasypywałam Mamę. Jej małomówna współpracownica Pani Ola nieraz burczała pod nosem: "Skaranie boskie z tym dzieciakiem, ile można gadać", ale dzięki temu, że cierpliwie odpowiadały z Mamą na moje pytania, pozostało we mnie zainteresowanie i ciekawość do książek (niezamykająca się buzia też).
Teraz po wielu latach i ja jestem mamą, do tego podobnie jak moja, mamą książkolubną. Oprócz oczywistych życiowych wartości, które przekazuję moim chłopakom, ze wszystkich sił staram się zarazić ich miłością do książek. Ktoś może powiedzieć: "Olej nic na siłę!" Ale ja totalnie nie zgadzam się z tym. Uważam, że jeśli od najmłodszych lat dzieci są otoczone książkami, jeżeli rodzice potrafią, bądź przynajmniej starają się, zaciekawić swoje pociechy i wprowadzić je do cudownego książkowego świata, to nie ma opcji, to musi zadziałać.
W moim domu rodzinnym książki były zawsze obecne. Podobnie jest teraz u mnie. Nie wyobrażam sobie naszego mieszkania bez książek. Cieszą serce, cieszą oko, dodają duszy i klimatu. Pozwalają na chwilę oderwać się od rzeczywistości, uspokoić myśli, poprawiają humor, nawet w najgorszy dzień.
Mam nadzieję, że uda mi się zaszczepić w moich chłopakach ciekawość i zainteresowanie światem książek. Po co? A po to, aby dzięki nim mogli rozwijać swoją wyobraźnię, poszerzać wiedzę o świecie, poznawać inne kultury, zwyczaje, dodatkowo ćwiczyć koncentrację, przyswajać nowe słownictwo, a przede wszystkim mieć wielką frajdę z przygód, które odbędą z bohaterami swoich ulubionych książek.
Okoń w sieci i Bartosz czyta, myślę, że Młody widząc ilość fanek na profilach tych czytających chłopaków, z wielką ochotą więcej czasu poświęci na książki ;) Bartek co prawda od książek zdecydowanie woli jeszcze gryzaki i grzechotki, ale mamusia nad tym pracuje, a dobrze wyposażona biblioteczka już na Niego czeka (dzięki Ciociu Kingo).
Ktoś patrząc z boku na moje poczynania, może stwierdzić, że okropna terrorystka książkowa ze mnie, ale wiecie co, to nieprawda. No dobra może troszkę, ale czynię to w dobrej wierze.
Jestem zdania, że wspólne czytanie z dziećmi, nie tylko poszerza horyzonty, ale też daje ogromną frajdę i satysfakcję zarówno dzieciarni, jak i rodzicom.
Zatem w dniu Waszego Święta wszystkie cudowne Mamy, te książkolubne i nieksiążkolubne (nie wierzę, że takie istnieją), życzę Wam nie tylko dzisiaj, ale każdego mnóstwa pozytywnej energii, ciepłego uśmiechu nieznikającego z Waszych twarzy, dużo cierpliwości, samych radosnych momentów i jak najwięcej chwil spędzonych z dziećmi na wspólnym czytaniu. Jestem pewna, iż zgodzicie się ze mną, że bycie Mamą to największe szczęście!:)
Ściskam:*
I.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz